NIE NAM, PANIE, NIE NAM, LECZ TWEMU IMIENIU DAJ CHWAŁĘ ZA TWOJĄ ŁASKAWOŚĆ I WIERNOŚĆ (Ps 115,1)

„Droga do Piękna” drogą do… Supraśla

13 czerwca wczesnym rankiem (dla niektórych zdecydowanie zbyt wczesnym) spod kościoła Matki Bożej Królowej Aniołów na Bemowie wyruszyliśmy autokarem w drogę do Supraśla – miasta na Podlasiu przyciągającego swoim spokojnym urokiem, ciszą, a przede wszystkim możliwością zwiedzenia męskiego monasteru Zwiastowania NMP i obejrzenia największego w Polsce zbioru ikon w tamtejszym Muzeum Ikon. Nasz wyjazd traktowaliśmy jako pielgrzymkę dziękczynną za kolejny rok pracy w ramach warsztatów pisania ikon. Dlatego też w trakcie podróży nie zabrakło czasu na modlitwę – tak wspólną, jak też indywidualną. Ale… po kolei…


Pierwsze, niepewne kroki na podlaskiej ziemi i oczekiwanie na to, co dalej.


Zachwycił nas sielski widok bocianiego gniazda umieszczonego malowniczo na wieżyczce miejskiego ratusza


A potem przygarnęły szeroko otwarte drzwi kościoła NMP Królowej Polski – neogotyckiej świątyni z pięknymi ostrołukowymi oknami, w której wikariusz tamtejszej parafii ksiądz Grzegorz Błaszko odprawił dla nas Mszę Św.


Pokrzepieni Chlebem Eucharystycznym mogliśmy stawić czoło reszcie dnia.


Jeszcze tylko pamiątkowe zdjęcie na schodach świątyni…


… i w zdyscyplinowanych kolejkach wchodzimy do autokaru.


Niektórym najwyraźniej spodobała się rola modela. Cóż… obiektyw aparatu fotograficznego potrafi być czarująco przekonujący zwłaszcza w dłoniach naszego nadwornego fotografa, czyli Ani Żurawskiej.


W drodze do monasteru jeszcze kilka informacji od założycielki bemowskiej pracowni „Droga do Piękna” - Gosi Szewczuk, która w mistrzowski sposób opanowała nieposłuszny autokarowy mikrofon. Nie można przy tym nie westchnąć refleksyjnie, iż z mikrofonem jak z pilotem do telewizora – kto ma w ręku, ten ma władzę.


Widok kompleksu cerkiewno – monastycznego zapiera dech w piersi harmonijnym, spokojnym, pełnym godności pięknem. Dając kolejny dowód naszego zdyscyplinowania wędrujemy w jego stronę.


W oczekiwaniu na przewodnika umilaliśmy sobie czas jak kto mógł i umiał. Widok małżeńskiego wspólnego patrzenia w jedną stronę napawa otuchą (nawet jeśli proza życia lekko złośliwie podpowiada wyimaginowany dialog: - „Widzisz to samo co ja?” – „No coś ty, to ty widzisz to samo, co ja!”).


Wreszcie mogliśmy wejść w gościnne progi masywnej, bo obronnej w swoim zamierzeniu cerkwi Zwiastowania NMP. Wewnątrz nie wolno robić zdjęć, więc można jedynie uwierzyć nam na słowo, że w obu cerkwiach – tej i drugiej, mniejszej i starszej jest co podziwiać i czym się zachwycać, więc bardzo warto odwiedzić te miejsca.


Po zwiedzeniu monasteru raźno (mimo prażącego słońca i upału) zmierzaliśmy w stronę baru o wdzięcznej nazwie „Jarzębinka” gnani zarówno głodem, jak i pragnieniem skosztowania regionalnych przysmaków.


Po drodze mijaliśmy takie oto urocze, sielskie widoki będące dowodem na to, iż Supraśl w pełni zasługuje na miano uzdrowiska, bo leczy także duszę.


Pokrzepieni obiadem udaliśmy się do Muzeum Ikon mieszczącego się w Pałacu Archimandrytów pozwalając sobie najpierw pobuszować w mieszczącym się w jego podziemiach sklepiku z pamiątkami.


Aranżacja sal muzealnych zadziwia pomysłowością i oryginalnością.


Sprzyja kontemplacji…


… i fachowym rozmowom o zawiłościach techniki pisania ikon.


Spotkanie z tak mocnym przekazem wiary zapada w serce i pamięć.


A artystyczne piękno przedstawień budzi zachwyt kierując duszę w stronę Tego, który jest jego Dawcą.


Ocalałe ze zniszczenia w czasie II wojny światowej XIV-wieczne freski zatrzymały nas przy sobie na dłużej budząc żal za utraconą urodą pozostałych dzieł ludzkiego umysłu, serca i dłoni, które zniszczyło barbarzyństwo cywilizacji śmierci i zła.


Ech, żal było odjeżdżać. Jednak zabraliśmy ze sobą bogactwo jakim szczodrze obdarzyła nas podlaska kraina – czyste powietrze, łagodne falowanie terenu pełnego bujnej zieleni, ciszę sobotniego dnia, głęboką duchowość obu kościołów: Zachodniego i Wschodniego, a przede wszystkim zamknięte i na zawsze utrwalone w ikonach piękno, którego nieustannie jesteśmy spragnieni nie bez powodu określając to, czym się zajmujemy jako drogę do niego.

Tekst: Basia Smal
Fotografie: Ania Żurawska